A zaczęło się tak pięknie…

Przyznam się, ze wczoraj byłem w szoku…  dzisiaj za to długo zastanawiałem się czy faktycznie pisać o Legii… I przyznam się, że po dwóch zdaniach nie jestem do końca o tym przekonany… Może jest to spowodowane tym, że z meczem tym wiązałem pewne nadzieje… całkiem prywatne. I napiszę od razu, że jeżeli myślicie, że zabawiłem się i pobawiłem w hazard u buka, to był to strzał kula w płot. Może tym, że jak przeczytałem o Neymarze w PSG… to też mnie trafiła. I nie ukrywam, że był to poważny konkurent do zostania “bohaterem” niniejszego wpisu… ale jak to się mówi – bliższa ciału koszula… stąd jednak biorę się za Legię i Koronę. Na sam początek pewne wyjaśnienia, za które pewnie się narażę. Nie jestem kibolem. Stadion Legii znam, ale bywam tam bardzo rzadko. I tu pewnie posypią się na mnie gromy… I może słusznie… jednak to miejsce ma jakąś swoja magię, a na pewno nieziemską atmosferę, szczególnie przy pełnych trybunach… no właśnie – atmosfera, atmosferą… ale tłum… nie cierpię tłumów… przepychania się, kolejek, marketów… wyprzedaży świątecznych…. I to cała prawda… Wolę fotelik… spokój przed TV gronie najbliższych przyjaciół. … pomimo, że rytmu stadionu nie odtworzę w żadnym systemie audio, jaki by on nie był… Może od czasu do czasu ucierpią troszkę sąsiedzi… po jakiejś ładnej akcji czy bramce… Ale mamy taką swoją piątkę i oglądamy wspólnie raz u mnie, raz u kolegi… Jednak zacznijmy od początku… Tak ładnie się to zaczynało, co przedstawia screen z info jakie można znaleźć na stronie bodaj http://ekstraklasa.tv Proszę nie klikajcie tylko w screen, bo skrótu tu nie zobaczycie… Jest to tylko screen ze strony 🙂 Ale do rzeczy… tak jak wspomniałem nadzieje przed meczem miałem i to bardzo duże, na tyle duże, ze graniczyły z pewnością i założyłem się, że wykonam dowolne wyznaczone zadanie o ile Legia tego meczu nie wygra. Pewnie zaraz będą pytania, czy nie widziałem tabeli i nie wiedziałem że Korona jest też na topie i będzie to wyrównany pojedynek. Ale przecież to Legia… więc stało się jak się stało. Nie ukrywam, też że mam pewne obawy co do tego zadania, bo zakład był…. bliżej nie określony… a kumple mają naprawdę nie raz zwariowane pomysły…, a że będzie to coś “ciekawego”, to jestem przekonany, bo “wzięli” jeden czas do namysłu i rano zadanie mam mieć na skrzynce mailowej… A tak ładnie się zaczynało… 120 sekund i mamy 1:0… Humor mi troszkę skwaśniał w 39 minucie, by po kolejnych trzech się popsuć, błąd Malarza i Korona prowadziła 2:1 Korona, to też trzeba oddać gra ładnie, ale obiektywnie Legia gra lepiej… a przegrywa. No ale przecież mamy Kaspra… 2:2 i dopiero 52 minuta… Pasquato 64 minuta i… słupek… No i kolejny raz okazało się, że nie wykorzystane sytuacje się mszczą… 78 minuta Kiełb i… (wolę nie cytować kilogramów mięsa, jakie poszły z naszych gardeł…) 3:2 dla Korony… Legia nad al atakowała, ale niestety… No i mam problem, bo do rana, będę się zastanawiał co wymyśla, a pewnie to nie będzie nic miłego dla mnie.